Jest szansa na dwie nowe płyty Tupaca ponad 20 lat po jego śmierci.

Ciężko powiedzieć czy to ok czy nie ok.




Minęły ponad 22 lata od momentu tragicznej śmierci Tupaca Shakur - z pewnością jednego z najbardziej legendarnych raperów ever. Dlaczego właśnie teraz dowiadujemy się o dwóch, a może i nawet trzech płytach z muzyką artysty, która jeszcze nigdy nie ujrzała światła dziennego? Fakt, że Pac był bardzo płodnym artystą został potwierdzony przez wiele źródeł. Można śmiało powiedzieć, że w studio zajmował się masową produkcją. Jak się okazuje muzyki, której stworzył jest właśnie tyle, że spokojnie można stworzyć kilka krążków. Więc pytanie czemu nie ujrzały światła dziennego wcześniej?

Wszystko oczywiście rozbija się o hajs. Po śmierci artysty, jego matka Afeni Shakur prowadziła długie i męczące walki z One Entertainment (właściciel Death Row Records) o prawa, a przede wszystkim należności dla rodziny. Moim zdaniem słuszne, bo jak się okazało po śmierci Tupaca, wiele rzeczy, które należały do niego, realnie należały do wytwórni i rodzinie nie pozostało po nim za nic. Jak pewnie wiesz Afeni zmarła w 2016 roku (link) i bardzo możliwe, że właśnie z tego powodu nazywając to brzydko i okrutnie "problem się rozwiązał". 

Mając tego świadomość bardzo ciężko jest mi określić czy cieszę się na muzykę jednego z moich ulubionych artystów czy nie. Czy chciałbym posłuchać nowego Tupaca? Oczywiście. Ale czy fair jest to, że po ponad 20 latach walki owa muzyka jak i dochód z niech przypadnie firmie, która walczyła z rodziną artysty? Tutaj odpowiedź już nie jest taka prosta. 

Tak czy inaczej jedno jest pewne. Mimo tak długiego czasu jaki upłynął od śmierci artysty, jego legenda jest nadal żywa i jak się okazuje nieświadomie zrobił wiele, by mogło się kiedykolwiek zmienić.

.zulu kuki